Do niedawna liczba kobiet startująca w biegach na dystansach ultra była, co tu dużo mówić skromna… a im dłuższy dystans tym na palcach jednej ręki można było policzyć przedstawicielki płci pięknej. Na szczęście! To wszystko się zmienia, a Panie coraz bardziej zaczynają wierzyć we własne siły, możliwości i własne nogi. Co prawda nie da się ukryć, że nawet jeżeli pojawia się kryzys to zazwyczaj możemy liczyć na pomoc ze strony Panów, chyba że istnieje zagrożenie, iż owa biegaczka może okazać się lepsza.

Lepsi od kobiet

Gdyby spojrzeć w tabele wyników wielu różnych dyscyplin sportowych, zawsze to Panowie wiedli prym w ogólnych rekordach. Nie możemy podważyć fizycznych męskich uwarunkowań do uprawiania sportu. Mężczyźni zawsze byli nieco lepsi od kobiet, czasem o ułamki sekund, ale jednak… wynika to chociażby z niższego poziomu tkanki tłuszczowej, szybszego tempa regeneracji czy też wyższej uzyskiwanej mocy w stosunku do masy ciała i oczywiście wyższej masy mięśniowej co związane jest w dużej mierze z wyższym poziomem testosteronu. Sytuacja jednak zaczyna się zmieniać, na naszą korzyść, gdy zaczynamy się przyglądać wynikom na ultra dystansach. Na dystansie maratonu, mężczyźni uzyskują średnio 10% lepsze wyniki niż kobiety, na jednym z krótszych dystansów ultra ok. 60 km różnica wynosi 4%, a im dalej w las… tym różnic praktycznie nie ma.

Dlaczego?

Jak się okazuje, nasza fizjologia i psychika pozwala nam wytrzymywać znaczne obciążenia, a to co, w krótkich biegach jest naszą wadą i przeszkadza kobietom osiągać lepsze wyniki od mężczyzn, na długich dystansach staje się zaletą. Po pierwsze badania pokazują, iż kobiety charakteryzują się większą liczbą włókien typu I – wolnokurczliwych, które są znacznie bardziej odporne na zmęczenie niż włókna typu II – szybkokurczliwe. Co prawda, aby prawidłowo się kurczyły wymagają dostarczenia dużej ilości tlenu, natomiast na dystansach ultra, gdzie intensywność wysiłku w przewadze jest umiarkowana, momentami nawet niska, nie ma z tym problemu. Inną zaletą tych włókien jest ich metabolizm, a dokładniej, aczkolwiek w dużym uproszczeniu mówiąc – umiejętność wykorzystywania kwasów tłuszczowych do produkcji energii i tym samym oszczędzanie glikogenu mięśniowego. Kobiecy organizm jest tak skonstruowany, że gromadzi więcej tkanki tłuszczowej, która potrzebna jest do regulacji hormonów płciowych. Większy „magazyn” tkanki tłuszczowej to więcej energii, z której może korzystać. Przypomnę, że zapasy glikogenu mięśniowego, nawet po idealnie przeprowadzonym ładowaniu węglowodanami dosyć szybko ulegają wyczerpaniu, a im mniejsza masa mięśniowa, tym mniej glikogenu jesteśmy w stanie zgromadzić. Nie oznacza to, że u zawodniczek nie warto stosować ładowania węglowodanami czy powinnyśmy unikać jedzenia żeli na trasie, nic z tych rzeczy. Po prostu łatwiej nam przychodzi korzystanie z kwasów tłuszczowych co powoduje, że nie musimy przyjmować, aż tylu węglowodanów jak są zalecane, a dzięki temu również zmniejszamy ryzyko wystąpienia problemów żołądkowo-jelitowych, które w połączeniu z miesiączką bywają bardzo dotkliwe. Ponadto, wspomniałam, iż tkanka tłuszczowa bierze udział w regulacji gospodarki hormonalnej, która u kobiet jest bardzo wrażliwa na nawet małe wahania. Tutaj warto wspomnieć, że normy poziomu tkanki tłuszczowej ( na punkcie, której kobiety zazwyczaj mają obsesję), są uwarunkowane osobniczo. Są zawodniczki, które przy poziomie 14% tkanki tłuszczowej miesiączkują prawidłowo, a są i takie, u których tkanka tłuszczowa na poziomie 18% będzie powodowała zaburzenia miesiączkowania. Cykl menstruacyjny i to w której fazie cyklu akurat znajduje się kobieta będzie miało równie spory wpływ na osiągany wynik, aczkolwiek jak już nie raz się przekonałyśmy, miesiączka nie jest chorobą i nie uniemożliwia ukończenia biegu ultra, tylko po prostu dodatkowo go utrudnia.

Przekuwanie słabości

Wracając jednak do przekuwania „słabości” w siłę kolejną wartą wspomnienia kwestią jest nasza cierpliwość, stabilność i świadomość znanego w ultra powiedzenia – kto w ultra szybko zaczyna, ten szybko kończy… Kobiety charakteryzują się umiejętnością trzymania w miarę stałego tempa przez cały dystans, oczywiście od poziomu wytrenowania i szeroko pojętych predyspozycji będzie zależało, jakie to tempo będzie, ale u mężczyzn tendencja jest raczej „szarpana”, bo przecież nawet jeżeli na kartce plan jest, aby zacząć spokojnie to męska duma nie pozwala.

Ultra biegnie się głową

Ostatnią już, kluczową kwestią w biegach ultra jest mocna psychika. Nie raz mówi się, że „ultra biegnie się głową”. Jak pokazują badania i życie… Panowie bywają silniejsi fizycznie, a Panie psychicznie. Tak nas matka natura stworzyła, że potrafimy znosić więcej bólu, lepiej radzić sobie z przeciwnościami losu, a dzięki odporności psychicznej i wcześniej wspomnianej odporności na ból lepiej znosić wysiłki na ultra dystansach.

Czy możemy drogie Panie czuć się lepsze od Panów i cieszyć się, że w końcu znalazła się dyscyplina, w której możemy Panom utrzeć nosa? Teoretycznie możemy… tylko po co? nie walczmy z mężczyznami, nie rywalizujmy chorobliwie miedzy sobą, tylko doceniajmy same siebie. Trenujmy, startujmy z przekonaniem, że jesteśmy silne i możemy wszystko, a kiedy okaże się że i na zawodach potrzeba nam męskiej ręki to nie bójmy się o nią prosić…

tekst: A.D.

fotografia: UW