Emilia swoją przygodę z bieganiem zaczęła od asfaltu, następnie pojawiły się biegi ultra – teraz sama jest inspiracją dla innych dziewczyny. Przekonuje, by realizować swoje cele, nie tylko biegowe, ale również do wiary w siebie i swoje możliwości.

Pamiętam jak się poznałyśmy w wysokim biurowcu na Rondzie ONZ. Już wtedy bardzo Cię podziwiałam, za to jak łączysz pracę z pasją do biegania i fitnessu, przez co zainspirowałaś mnie mocno do powrotu do biegania. Opowiedz, jak zaczęła się Twoja przygoda z bieganiem asfaltowym, a później dystansami ultra w górach?

Tak na poważnie zaczęła się w 2014 roku, kiedy wystartowałam w pierwszym ulicznym biegu, a był nim Orlen Warsaw Marathon na dystansie 10 km. Od tej pory zaczęłam ciężko pracować, ponieważ wtedy po raz pierwszy zaczęłam marzyć o maratonie. Był to też moment, kiedy poczułam dosłownie sens życia. Swoje pierwsze biegowe kroki stawiałam w 2013 r. zimą, w śniegu po kolana i potwornym mrozie. Wtedy namówiła mnie koleżanka na wspólne przebieżki. Na początku więcej chodziłyśmy i rozmawiałyśmy niż biegałyśmy, ale z czasem zorientowałyśmy się, że biegamy jednostajnie po 10 km. Biegałyśmy tak całą zimę, wiosnę i lato. Koleżanka zrezygnowała, a ja w tym trwam do dziś. W pewnym momencie zrozumiałam, że bieganie zmieniło moje życie na piękną, pełną pasji przygodę. Rzuciłam moje wymarzone studia na kierunku psychologii i karierę terapeutki, by zacząć nowe, czyli wychowanie fizyczne. Był to czas bardzo rozwojowy. Dużo trenowałam, czytałam o bieganiu, a przy tym poznałam wielu wspaniałych i życzliwych mi ludzi, którzy wspierali mnie w realizacji celów i pasji. Jestem za to bardzo wdzięczna losowi.

Nie wiem czy biegam maratony z dobrymi czasami. Swój pierwszy maraton przebiegłamw 4:01:51. Pamiętam, jak dokładnie na ten czas się przygotowywałam. Miałam dużo siły i spory zapas w nogach, ale jednocześnie szacunek do tego dystansu i swojego ciała. Chciałam sprawdzić na co może mi pozwolić dzięki czemu wbiegłam na metę z uśmiechem na twarzy, pełna sił. Wszystkie kolejne maratony, a było ich 11 przebiegłam w okolicach 3 godz. i 35 min – bez szczególnych przygotowań.

Jedyny maraton, z którego jestem zadowolona pod względem czasu to maraton w Łodzi, który przebiegłam w tym roku z czasem 3 godz. 24 minut. Byłam 3 kobietą na mecie w kategorii K30. Przed startem nie miałam założenia, że biegnę na czas, a nawet nie sądziłam, że dobiegnę na do mety, ale kiedy przekroczyłam linię startu już czułam, że będzie to dobry bieg. Zrobiłam to równo w tempie 4:50 na kilometr od początku do samego końca z uśmiechem na twarzy i radością w sercu. Na pewno przebiegnięcie 100 km w tym roku w 11 godzin jest rzeczą, z której jestem zadowolona, a miesiąc po niej Maraton Warszawski w 3 godz. 33 minuty! 

Oprócz treningów i biegania, prowadzisz nadal zajęcia dla dziewczyn?

Poza trenowaniem przez długi czas prowadziłam amatorską grupę biegową – mieszaną pod względem płci. Muszę przyznać, że kobiety, które przychodziły na te zajęcia są naprawdę twarde. Obserwowałam, jak z początkujących biegaczek stają się świetnymi zawodniczkami – ultraskami i kolejnymi instruktorkami. Poza bieganiem prowadziłam również zajęcia fitness, dzięki którym rozwinęłam się jako trenerka, sportowiec, ale przede wszystkim jako człowiek. Poznałam niesamowite ludzkie historie – nie raz płakałam w szatni z moimi klientkami. Te zajęcia nauczyły mnie niesamowitej pokory, nieoceniania innych, wspierania i akceptacji. Często osoby przychodzące na fitness szukały po prostu pozytywnej energii, miejsca, gdzie mogą poczuć się dobrze i kogoś, kto przywita ich serdecznym uśmiechem, zamiast katorżniczych treningów.

Co Tobie daje bieganie? Szczególnie w wydaniu ultra.

Jest miłością mojego życia, które pokochałam bezwarunkowo. Pewnego dnia założyłam sportowe buty, zaczęłam biegać i miałam ogromne szczęście odkryć swoją pasję. W trudnych momentach pcha mnie do przodu, a w dobrych wzmacnia i nadaje kierunek. Dodatkowo jestem osobą, która uwielbia ludzi, ale potrzebuję też przestrzeni wyłącznie dla siebie. Wtedy odpoczywam, regeneruje umysł. Podczas biegów ultra, kiedy przebywam praktycznie sama ze sobą przez większość czasu, w lesie, w górach to odradzam się na nowo. Po takich biegach doceniam bardziej proste rzeczy: prysznic, suche i czyste ubranie, sen i odpoczynek.

Jak przygotowujesz się mentalnie do dystansów maratońskich i ultra? Jak motywujesz siebie na treningi i same biegi?

Biegam już tak długo, że trening jest dla mnie higieną ciała i umysłu. Z perspektywy osoby, która biega od kilku lat mogę powiedzieć, że w chwilach, kiedy jestem zwyczajnie zmęczona czy nawet lekko zrezygnowana myślę o tym jednym celu przed sobą. Na mnie doskonale działa wizualizacja. Potrafię być skupiona przez cały trening na wyobrażaniu sobie jak przebiegnę linię danego biegu – czuję te emocję i satysfakcję. Jestem jeszcze z natury zadaniowcem, co również ułatwia mi trenowanie. Zapisuje co tydzień treningi i dostosowuję się do planu. Nie zastanawiam się najczęściej, czy mi się teraz chce czy nie, po prostu zakładam buty, słuchawki i wychodzę z domu wykonać plan.

Co do przygotowania przed dniem zawodów lub w dniu startu, to mam wszystko przygotowane wcześniej. Sprawdzone ubranie, buty, kamizelkę (do ultra). Jem również sprawdzone śniadanie. W dniu w startu wolę unikać nerwowych sytuacji. Staram się też nie rozpraszać: na przykład nie słucham muzyki w trakcie zwodów. Jednak w czasie treningów zawsze mam ze sobą słuchawki – muzyka zawsze mnie pobudza i pozytywnie nastraja.

Z perspektywy osoby poczatkującej bardzo pomaga stawienie sobie celów – na początku mniejszych, z czasem większych, a następnie wypracowywanie swojej rutyny. Wtedy już nie ma żadnych wymówek. Trzeba też patrzeć realnie na plany biegowe czy treningowe, bo większość biegaczy i biegaczek zajmuje się tym po prostu amatorsko. Mamy pracę, rodzinę i obowiązki, ale dobra logistyka, nastawienie na realny cel i determinacja są kluczowe. Na koniec wspomnę słowa Henryka Szosta, który mówi o bieganiu długodystansowym: na początku biegnie głowa, później biegną nogi, a na końcu biegnie serce. Warto to serce do biegania mieć od początku, a wtedy wszystko przyjdzie łatwiej.

Czy któryś z biegów pamiętasz szczególnie? Jakie plany na kolejne?

Dużo biegów ukończyłam i absolutnie każdy pamiętam natomiast z największym sentymentem podchodzę do Maratonu Warszawskiego – mojego pierwszego maratonu. Wydaje mi się, że tego uczucia nie da się zapomnieć. Cała moja rodzina czekała na mnie na mecie, a jak przebiegałam linię mety to moja chrześnica podbiegła do mnie i wbiegłyśmy razem na metę. To był też ostatni Maraton Warszawski z metą na Stadionie Narodowym – echo oklasków dla maratończyków do dziś słyszę. Do dziś czuje wzruszenie przypominając sobie tą chwilę.

Nigdy nie zapomnę też Biegu Rzeźnika. To było dla mnie ogromne marzenie, które spełniłam, ale włożyłam w nie wielu wysiłku. Pamiętam, że przez 10 godzin padał deszcz i wiało, a na górze były tylko 3 stopnie. Końcówka była dla mnie ogromnym wysiłkiem fizycznym. Na metę dobiegłam po 18 godzinach zmagań, potwornie zmarznięta, a błoto tak mi zacisnęło sznurówki do butów, że trzeba było je ciąć, by oddać chip. Była to mimo wszystko wspaniała przygoda, którą powtórzę kolejny raz i to jest moim najbliższym celem. Mam nadzieję, że zdrowie pozwoli pokonać kiedyś pełnego Rzeźnika.

Jak zachęciłabyś inne dziewczyny do biegania i aktywności?

Z mojej perspektywy najlepszą zachętą do realizacji marzeń powinno być uświadomienie sobie, że mamy jedno życie i warto je w pełni wykorzystać, a kluczem do tego jest często wiara w siebie i własne możliwości. Cieszmy się małymi sukcesami i każdym krokiem zbliżającym nas do celu. Każda z nas wie, czego w środku chce, a jeśli już czegoś bardzo chcemy, możemy to osiągnąć.

Pamiętam jeszcze swoje biegowe początki i zdecydowanie najfajniejsza rzeczą była zabawa tym sportem. Taka zwyczajna radość z tego, co się robi. Poznawałam również siebie, swoje możliwości, granice i słabości. Najlepsze jest jednak było poznawanie innych biegaczy i biegaczek, którzy mieli prawdziwą pasję do tego sportu i pozytywna energię.

Rozmawiała: Magdalena Bryś

Fotografia: A.Olszanowski

 

Emilia Osicka: od 8 lat jestem biegaczką długodystansową. Za nim zaczęłam biegać dystanse ultra przebiegłam 11 maratonów, w tym w rok zrobiłam Koronę Maratonów Polskich. Na swoim koncie mam kilkadziesiąt biegów na różnych dystansach i kilkanaście pucharów w kolekcji. Z wykształcenia jestem nauczycielem wychowania fizycznego, instruktorem fitness dietetykiem. Kiedy nie biegam, chodzę po górach – jestem miłośniczka Tatrzańskich oraz Bieszczadzkich szlaków.

IG Emilia Osicka

Materiał jest premierowym wywiadem – otwierajacym nowych cykl  „Girls Run Stories” – rozmów z biegaczkami, które amatorsko rozwijają swoją pasję do biegania i inspirują innych do różnych aktywności sportowych, nie tylko biegowych.